I haven’t done anything all too anything in the last few days. I did however learn how to make arepas, which are a good substitute for the bread I’d otherwise buy (and are much cheaper!). It turns out they’re really easy to make. I’m still working on my music, and I even finished writing a new song, more or less, which means I’ve written two completely new songs here -not bad! On Saturday I went to an art festival in the old town with Hanah and Evelyn, which was interesting. There we bade each other farewell because both were set to leave the following day. Yesterday, I strolled around the open workshops (talleres abiertos) with my friends Miyuki and Anna in my neighborhood Guapulo. The workshops themselves weren’t that interesting – at least the ones that I went to, which were mostly just selling knick-knacks – but the walk was nice.
I’m already leaving Quito on Thursday! I’m glad, because the work at the organization wasn’t really for me, and I didn’t get along with the director at all, who I must have just rubbed the wrong way. I finished my internship on Friday, and she didn’t even say goodbye to me (she’s leaving for Brazil, so I guess she won’t say goodbye). I’m going to visit the office one last time to say goodbye to the rest. Of course, I’m also happy, very happy, that I’ll be seeing Natalia again this week, and of course that we’re returning to Berlin, where I have a lot of friends. Yet, even though the internship was disappointing and sometimes I was very unsatisfied for various reasons, it was a time where I learned a lot, particularly what I want from life and what makes me happy. I also learned to be more easygoing when I have problems, and to look for new solutions and experiment a bit – especially in the kitchen. Living with someone who isn’t family for the first time in my life contributed a lot to that change. Not being with Natalia also made me more independent (we’ll see if I’ll still be in a year…). Despite that, I’m happy that it’s almost over and that I’ll be living with Natalia again soon. I suppose that I also learned the importance of making other people happy. Besides those life lessons, living in Quito was also a good experience. It’s an interesting city with a lot on offer culturally. To sum it up, maybe the internship wasn’t what I was expecting, but at the end of my stay here I’m satisfied with the experience I’ve had in Ecuador.
During my last days in Ecuador, I just want to buy some last souvenirs and prepare myself for my journey. I have to fly via Miami, Los Angeles and Guangzhou in China to Kuala Lumpur in Malaysia. In total, the trip is going to last just under two whole days. To prepare my body and my head for that, I’m going to sleep earlier and waking up earlier every day so that Thursday will be like a normal day. If I can manage to maintain consciousness until the trip to China, I hope I’ll be able to fall asleep during that flight. Normally, I can’t fall asleep in planes or coaches, but I hope that I’ll be able to this time…
This will no doubt be my last post from Quito. Soon the next leg of my journey around the world will begin!
(PL)
Przez ostatnie
dni nie zrobiłem nic nadzwyczajnego. Nauczyłem się robić arepas, które są
dobrym substytutem dla chleba. Okazało się, że się bardzo łatwo jest je
przygotować. Dalej pracuję nad muzyką, i nawet skończyłem nową piosenkę, mnie
więcej, to znaczy napisałem tu dwie totalnie nowe piosenki, nieźle! W sobotę
byłem na festiwalu sztuki na starym mieście z Hannah i Evelyn, co było ciekawe.
Tam pożegnaliśmy się, ponieważ obie już wyjeżdżały w niedzielę. Wczoraj
chodziłem z koleżankami Miyuki i Anną po otwartych warsztatach (talleres
abiertos) w mojej dzielnicy w Guapulo. Nie były aż tak nadzwyczajne, te
warsztaty, które ja widziałem, ale spacer był miły.
Już wylatuję z
Quito we czwartek! Cieszę się, bo praca
w tej organizacji nie podobała mi się specjalnie i nie dogadywałem się zupełnie
z dyrektorką. Skończyłem staż w piątek, a ona nawet nie pożegnała się ze mną
(ona teraz wylatuje do Brazylii, więc, nie będzie pożegnania). Jeszcze wrócę do
biura we wtorek, żeby pożegnać się z resztą. Również cieszę się, strasznie, że będę
znowu z Natalią, i oczywiście, że wrócimy do Berlina, gdzie też mam wielu
znajomych. Jednak, chociaż ten staż był raczej rozczarowaniem i byłem czasem
bardzo niezadowolony z różnych sytuacji, to był to czas, gdzie nauczyłem się
dużo o tym, co ja chcę od życia, co mnie czyni szczęśliwym. Nauczyłem się być
bardziej spokojnym, kiedy mam problemy, i też szukać nowych rozwiązań i
eksperymentować trochę – przede wszystkim w kuchni. Mieszkanie z osobą, która
nie jest członkiem rodziny, po raz pierwszy raz w moim życiu, dołożyła dużo do
tej zmiany. Przez to, że Natalii nie było, zrobiłem się bardziej samodzielny
(zobaczymy, czy będę jeszcze w przyszłym roku!). Jednak, też cieszę się, że
to się skończy i znowu będę mieszkał z Natalią. Przypuszczam, że również
nauczyłem się istotności tego, aby uszczęśliwiać inne osoby. Oprócz tych lekcji
życia, mieszkanie w Quito było niezłe. Jest to ciekawe miasto z dobrą ofertą kulturalną.
Podsumując, staż może nie był tym, czego się spodziewałem, lecz pod koniec tego
pobytu jestem zadowolony z nabytych doświadczeń w Ekwadorze.
W moich ostatnich
dniach w Ekwadorze tylko mam zamiar kupić ostatnie pamiątki i przygotować się
na nowe wojaże. Muszę lecieć przez Miami i Los Angeles w USA i Guangzhou w
Chinach do Kuala Lumpur w Malezji. Cała podróż potrwa prawie dwa całe dni. Żeby
przygotować ciało i głowę, chodzę spać coraz wcześniej i wstaję coraz
wcześniej, żeby czwartek był praktycznie normalnym dniem. Jeśli mogę utrzymać przytomność
do podróży do Chin, mam nadzieję, że zasnę podczas tego lotu. Normalnie nie
zasypiam ani w samolotach ani w autokarach, ale mam nadzieję, że uda mi się tym
razem.
To pewnie będzie
ostatni post z Quito. Wkrótce zacznie się następna część podróży po świecie!
No comments:
Post a Comment